Rzadko można przeczytać historię
zakonnic, które opuszczają mury klasztora. Autorce po długich trudach
udaje się dotrzeć do kilku z nich. Poznaje ich historie: dlaczego poszły
do zakonu?, jaka była rzeczywistość?, dlaczego odeszły? i jak radzą
sobie teraz?
dlaczego poszły do zakonu?
Każda z nich
usłyszała głos Boga, który przyciągał ich do Klasztoru. Uważały, że
będąc w Zakonie będą mogły pomagać i służyć ludziom potrzebującym. Będąc
ledwo po maturze były podatne na sugestie i opowieści o tym jak cudownie
jest w Zakonie, ile dobrego się robi i jak to jest ważne i potrzebne.
jaka była rzeczywistość i dlaczego odeszły?
Rzeczywistość
okazała się przerażająca. Brak kontaktu z rodziną i światem
zewnętrznym. Brak możliwości zawierania bliższych przyjaźni pomiędzy
wybranymi przez siebie siostrami. Wszystkie siostry w zakonie miały
siebie kochać, dbać o siebie i miała panować powszechna miłość. Można
było rozmawiać i spotykać się tylko w większej grupie.
Śluby
posłuszeństwa traktowane były, w ten sposób, że siostra miała wykonywać
wszystkie, dosłownie wszystkie polecenia wydane przez siostrę przełożoną.
Niedopuszczalne było nieposłuszeństwo i zabroniony był bunt. Siostry
spędzały dużo czasu na modlitwach i mszach w ciągu dnia, dodatkowo każda z
nich miała przypisanych do siebie dużo prac takich jak: gotowanie,
sprzątanie, pranie, zajmowanie się ogrodem, zwierzętami. Najwięcej pracy
miały nieokiełznane, mające swoje zdanie siostry oraz najmniej
posłuszne.
Na pomoc potrzebującym często siostry po prostu nie miały czasu.
Jak radzą sobie teraz?
Odeszły
ale nie dlatego, że przestały wierzyć i kochać Boga, odeszły bo zaczęły
chorować (bez zgody matki przełożonej nie mogły iść do lekarza, zrobić
badań), mieć depresje (czyli chorobę psychiczną, która wykluczała bycie
zakonnicą) albo po prostu nie wytrzymały panujących tam warunków.
Co dobrego wyniosłaś z
zakonu? Najczęściej: nauczyłam się sprzątać, gotować, organizować czas.
Czasem: skończyłam studia. Kilka razy: pomogłam ludziom. Rzadko: tęsknię
za współsiostrami za ideą, w którą wtedy wierzyłyśmy. Nigdy: chcę
wrócić.
Magdalena: Pytasz o paradoks. Wszyscy wyznawcy, także
katolicy, "jedyni prawowierni", powinni emanować radością.
Zmartwychwstał Pan i pokonana została śmierć. Bogu winniśmy wdzięczność
za życie wieczne! Niestety, katolicy praktykują tę radość jedynie
podczas rezurekcji - potem wracają do "zwykłego" cyklu liturgicznego,
którego istotą są nawoływania do nawrócenia i czynienia pokuty. To tak
jakby zatrzymać się na Wielkim Piątku i zapomnieć o Wielkiej Niedzieli.
Autorka poprosiła również o wypowiedź Braci, który również odeszli z Zakonu:
On:
Jakbym teraz wszedł na ambonę, tobym coś sensownego mógł ludziom
powiedzieć. Widziałem plakat na kościele, że kobiety powinny odłożyć
pracę na później, żeby rodzić dzieci. Niech ci księża pożyją pół roku w
świecie, to przestaną gadać takie bzdury.
Wszyscy
zgodnie podkreślają, że na całym świecie dokonały się zalecane przez
Papieża zmiany, również w męskich zakonach. Niestety kobiece zakony w Polsce dalej
trzymają się starych reguł. Etykiety: 2016, książki